Pracuję na sesjach (zarówno tych w obszarze duchowości jak i psychoterapii) w wielkim poczuciu poddania się Bogu i wytworzenia takiej przestrzeni w sobie, aby drugi człowiek mógł tam ujrzeć siebie – z ukierunkowaniem na szanse, potencjał, nadzieję i światło.
Mój filtr osobisty rzadko się przepełnia, a pracuję z ofiarami gwałtów, molestowań, przemocy, dzięki byciu naczyniem dla Wszechmiłości.
Ale jest jeden obszar, który mnie potrafi doprowadzić do łez.
Opiekunowie, którzy oddalają (dosłownie) dziecko, bo nie pasuje do ich stylu życia. I nie chodzi o to, i unikajmy tego proszę, aby w jakikolwiek sposób oceniać opiekunów. Każdy z nas nosi, nosił swój kaliber bólu, który oddalał nas od światła.
Każdy, coraz trudniejszy przypadek pokazuje mi pewien schemat.
BRAK MIŁOŚCI (własnej, do kogoś) = DYSFUNKCJA, CHOROBA
MIŁOŚĆ (do siebie, do Boga, świata i ludzi) = ZDROWIENIE, CUD, GŁĘBOKIE SZCZĘŚCIE
Cokolwiek dziś boli, uwiera, zgrzyta we wnętrzu to obszar do pracy z miłością, do ukochania.
Bądź miłością. Dla siebie, dla ukochanych, dla świata. Nowa ziemia to wibracja, to energia, którą realnie czujemy. A jej bramami są nasze serca.
Dobroci i miłości
Mateusz