Jest to przestrzeń, gdzie możesz podzielić się swoim świadectwem w drodze do siebie, jak pomogła Ci nasza współpraca, co chciałbyś przekazać tym wszystkim osobom, które budzą się i dopiero otwierają na swoją wewnętrzną Prawdę. Z doświadczenia wiem, że samo obcowanie z czyimś świadectwem uzdrowienia, odkrycia lub zrozumienia siebie ma charakter uzdrawiający i poszerzający świadomość. Stań się Światłem dla tego, kto jeszcze go nie widzi w sobie :).
Z całego serca polecam przeżyć siebie w obecności Mateusza. Jest głęboko empatyczny, wspierający i otwiera tak swietlistą przestrzeń, w której dokonuje się zrozumienie, odpuszczenie, uzdrowienie wewnętrznych traum. Człowiek dotyka w sobie boskości, takiej, w jaką wierzy i jakiej potrzebuje. Mateusz niczego nie narzuca, niczego nie ocenia, jest w przepływie akceptującej miłości do ludzi, świata, boskości…. nie naiwnej, lecz mądrej, popartej własnym doświadczeniem. W takiej otwartości i uważnosci spokojnie odkrywa się sens egzystencji, odnajduje się siebie samego. Byłam w dość głębokim kryzysie i spodziewałam się długiego procesu zmiany, a wystarczyło kilka spotkań, by uwolnić swój potencjał 🙂 wręcz cuda się zadziały.
Kasiu dziękuję Ci z całego serca. Jestem, bo Ty jesteś. To dzięki Tobie i Twojemu zaufaniu, szczerości, otwartości i miłości w naszej pracy dokonało się, co się dokonało. Dziś jestem w takim miejscu dzięki Tobie. Błogosławieństw :).
Dziękuję:) tyle radości czuję w sercu 🙂 to, że w takim procesie obie osoby wzrastają, dojrzewają do głębokiego siebie, to jest metafizyka. To jest Sens.
Kiedy spotykają się Dwie Dusze zadziewa się Magia. Piękna interakcja. Zawsze. Nie zawsze tę Magię umiemy zobaczyć, poczuć, nazwać. Kiedy spotykają się Dwie Dusze, z których choć jedna jest mocno czująca, zadziewa się ta sama Magia ale tę można nazwać, określić, nadać jej kierunek, zrozumieć głęboki sens naszego tu i teraz. Kiedy choć jedna Dusza daję pełną bezwarunkowej akceptacji i otwartości przestrzeń można zobaczyć i nazwać to co czasem zakopane w nas od lat zalega, ciąży, boli… Taka magia zadziewa się podczas pracy z Mateuszem.
To ten czas kiedy Ty od lat czujesz, że coś nie pozwala zrobić kolejnego kroku, nie wiesz co, wchodzisz w tą przestrzeń a Druga Dusza nazywa to, określa, opisuje. O ile łatwiej wtedy zrozumieć, uwolnić, ukochać to w sobie. Bo zauważone to wystawione do światła. A potem… A potem już płynie… Zrozumienie mojej bezsilności przyniosło stawienie się w wewnętrznej mocy do życia, nazwanie z miłością relacji z Mamą przyniosło piękne światło na relację z Samą Sobą i z Córką. Magia dzieje się dalej, tyle że już w większej świadomości, lekkości, troski dla siebie.
Z serca polecam każdemu spotkanie ze Sobą przy tak pięknym towarzyszeniu Mateusza.
Mateusz z serca wielka wdzięczność 🙏❤️
Kłaniam się Tobie Agnieszko i pięknej pracy, którą wykonujesz dla siebie, dla Twojej rodziny. Dziękuję, że jesteś :).
Z serca do serca 💞
Nie będzie to opowieść o fajerwerkach i lekkości, może momentami być przyciężko bo to opowieść o pracy u podstaw, często w dużej świadomości ale u podstaw.
Będzie o paradoksach, o potrzebie wolności, o integracji i o transformacji.
Z serca do serca, z miłością do siebie, do świata i do Ciebie czytelniku.
Moje spotkaniem Mateuszem odbyło się w momencie dla mnie bardzo ciężkim i ciemnym. Po około roku funkcjonowania w wysokim, wciąż narastającym stresie, wypalenie zawodowe i wycieńczenie codzienna walką doprowadziło do płaczu, krzyku zapłakanego wewnętrznego dziecka: ja już tak nie chce, już nie mogę! Moment rozpaczy, że nie potrafię zmienić tej sytuacji, kwestionowanie wszystkich wyborów w życiu, lęk przed tym co dalej i poczucie ze nie wiem co chce/potrafię robić ale tego już nie. Był i brak wiary w siebie który wiązał ręce i nogi i nie pozwalał widzieć co dalej i obwinianie siebie ze nie potrafię powiedzieć temu stop. Ciało zaczęło dawać znaki ze potrzebuje przerwy, ze potrzebuje uwagi i spokoju, oprócz płaczu pojawiły się nudności, skurcze brzucha, regularne migreny, wzrost wagi bez fizycznego powodu, problemy z koncentracja i zupełne odrzucenie od pracy… tak to tam spotkałam kolejnego nauczyciela surowego, precyzyjnie trafiającego ze wszystkie „miękkie brzuszki” i w sposób na pierwszy rzut oka nieoczywisty dociskającego do ściany, przynosząc kolejną lekcję zniewolenia. Lekcja prowadząca mnie do wzięcia za siebie odpowiedzialności, do ukochania siebie i chyba po raz pierwszy postawienia siebie na pierwszym miejscu, bardzo dosadnie ale to właśnie droga do wolności.
Pewnego dnia przeczytałam wpis Mateusza o sesji z Duszą która przechodziła przez tak podobny moment, że miałam poczucie że to co czytam, czytam o sobie. Łzy polały się wodospadem, bez wahania, natychmiast napisałam do Mateusza i kilka dni później spotkaliśmy się na sesji. Już w momencie jak się umówiliśmy poczułam ulgę, serce rosło i rozszerzało, niby drobiazg a takie piękne potwierdzenie od Duszy, ulga po wykonaniu właściwego kroku. Miałam mnóstwo tematów, które chciałam poruszyć na sesji, w przeddzień czułam wewnętrzną radość i ekscytację a przed samym spotkaniem spokój i totalna pustkę w głowie. Pomyślałam: niech płynie… i popłynęło …
Od początku spotkania czułam się otoczona kokonem spokoju, akceptacji i zaufania. Dobroć i miłość bijące z Mateusza otulały i pięknie z szacunkiem i zaufaniem prowadziły. Po krótkiej wymianie o tym jak się tam znalazłam, zaczęłam opowiadać, splot słoneczny napięty i płonący, serce pulsujące ze smutkiem a w gardle gula. Ale były i momenty rozluźnienia i radości i podskakującego serca w przepływie. Opowiadam historie ważne, momenty przełomowe, momenty wzrostu, momenty bólu momenty transformacji, momenty natchnienia, momenty sensu i bezsensu, mówię i mówię i płynie i płynie… Mateusz w milczeniu pozwala żeby to wszystko zostało powiedziane, bym sama usłyszała swoje historie. Rozmawiamy później o potrzebie łagodności dla siebie, o kontakcie z naturą, o kreatywności, o energiach i jej zmianach w trakcie opowieści. Już od jakiegoś czasu jestem w drodze do siebie (to brzmi znacznie lepiej niż w rozwoju) staram się żyć uważnie i świadomie, na tyle na ile potrafię każdego dnia. Po mojej opowieści Mateusz zauważył że patrzę na różne trudne tematy z poziomu wyższego ja, byłam zaskoczona, ego przyjęło komplement ( 😉) a ja dalej próbowałam rozkminić jak to, skoro dalej często idę we mgle. Po jakimś czasie przyszło zrozumienie, że będąc w uważności nauczyłam się patrzeć na pewne zdarzenia jak na lekcje i na nauczycieli i mieć świadomość ich znaczenia oraz sensu, co nie przeszkadza czuć ból, eksplozje emocji co wymaga jeszcze zintegrowania zanim mgła opadnie całkowicie. W pewnym momencie dalszej rozmowy wyszło, że to co jest w tej chwili na mojej drodze to właśnie integracja, że nie chodzi o odcięcie czy odrzucenie żadnej części mnie tylko o poskładanie tego w całość, połączenie tych wydawało by się paradoksów.
Przyszłam na to spotkanie z całym moim wnętrzem krzyczącym: już nie chce być inżynierem chce być artystą… wybór mojego zawodu to nie był wybór który wyszedł z serca, to sztuka zawsze grała w moim sercu i wtedy bywam w pełnym przepływie. powstała wymiana:
– nie chce już być inżynierem,
– Kim chcesz być?
– Artystą
– Kim jesteś?
– Nie wiem….
Z przestrzeni spłynęło wtedy do Mateusza kilka słów, proste oczywiste a jednocześnie wchłonęły się natychmiast w moje serce, taka moja mantra. Wielkie wzruszenie które do dziś wybrzmiewa. Dziękuje za nią💗
Moja Dusza pragnie wolności i wiem to chyba od zawsze ale dziś rozmawialiśmy o tym głośno. To jest chyba najważniejsza lekcja mojego życia: Wolność. W mojej opowieści powtarzającą się historią są różnego rodzaju zniewolenia, sytuacje z których się uwalniałam. Tym razem kluczem jest świadomość wyboru dla siebie i duszy, to moja droga do wolności. Do tej pory myślałam, że muszę odrzucić tą część życia mocno ziemską, trudną, ciężką, analityczną, inżynierską i iść za artystycznym sercem. Brzmi to romantycznie i bajkowo ale drogą do mojej wolności jest integrowanie tego paradoksu znalezienie płaszczyzny gdzie obie będą siebie uzupełniać i współdziałać. Gdzie serce będzie dokonywało wyboru i naznaczało kierunek a głowa zajmie się logistyką. Nie wykluczenie a łączenie. Już czekam z dziecięca ciekawością co przyniesie mi połączenie tych dwóch aspektów, czuje ze mogę się miło zaskoczyć tą niespodzianką. Myśle, że aspekt tej lekcji ma również globalny wydźwięk bo patrząc na to co dzieje się w świecie teraz wszyscy powinnismy się łączyć a nie dzielić. Podzielono nas na każdy możliwy sposób a to co my możemy zrobić, to pozostając w swoich osiach, będąc indywidualnościami połączyć się w szacunku do siebie nawzajem i do ziemi, bo razem możemy więcej. Opisałam tutaj tylko fragment sesji, powiedzmy jeden wątek, ale to ten który uważam że jest najważniejszy do podzielenia się. Oczywiście integracja to jedno a szkodliwe okoliczności wymagające zmian to drugie i dopiero wtedy dojdziemy do pełnej transformacji. Integrując różne aspekty siebie, nawet te z pozoru wykluczające się, czasem również to ciemne, stajemy się całością. Porządkując swoje otoczenie tworzymy sprzyjające środowisko, integrując różne aspekty siebie tworzymy całość/pełnię i transformacja życia będzie tego wynikiem.
Po sesji na wysokich wibracjach, z sercem pełnym radości i prawie niesiona na fali, z poczuciem zaopiekowania i wiary, że wszystko mam żeby dokonać tej transformacji u podstaw, a jakże ważnej i wielowymiarowej, postanowiłam zrobić pierwszy krok do postawienia siebie na pierwszym miejscu. Umówiłam wizytę lekarską by wziąć trochę stresowego wolnego i w spokoju się wszystkiemu przyglądnąć przy okazji dbając o siebie na każdym poziomie. Już tej samej nocy po długiej przerwie przyszedł symboliczny sen. Mam bardzo mocne połączenie z naturą, która komunikuje się we śnie i na jawie za pomocą zwierząt. Przyśniła mi się Sarna z młodym, przychodziła i zostawiała go pod moją opieką i wracała po niego później. Ja w zachwycie i szacunku opiekowałam się nim nie przekraczając granicy woli zwierzaka, nie chciałam go dotykać żeby nie zostawić na sierści mojego zapachu co mogłoby mu zaszkodzić. Pewnego dnia Sarna nie wróciła a młody zaczął domagać przytulania. Usiadłam przy nim a on wskoczył na moją klatkę piersiową, wtulił się i zwinął w kłębek a zasypiając jakby wchłonął się w moje serce, zintegrował się ze mną. (Znowu integracja)
Przyjęłam ten sen jako bardzo dobry znak, jakby potwierdzenie, że ten pierwszy krok był ważny i przełomowy. Pozwoliłam sobie na stresowe wolne pomimo że lęk, że ego, że cień (cieniutek) mówili że to niewłaściwe i że to przesada i że tak się nie robi itd. Psychicznie i fizycznie zaczęłam dochodzić do siebie powolutku, nie słuchając cieniutka, skoncentrowałam się na delikatności dla siebie, na pozwolenie sobie w pełni na takie duchowe i fizyczne sanatorium. To wystarczyło żeby ruszyć koło zmian. Znalazła się pomocna Duszka w pracy, która zainteresowała się tym co się działo, jak doprowadziło do tego wypalenia, synchroniczne spotkania i rozmowy nagle okazało się, że powstały pomysły zmian, przetasowania, chęć współpracy, chęć pomocy, pytanie co zmienić żeby zorganizować środowisko pracy, które byłoby dla mnie właściwe. Machina ruszyła, stawiając na siebie, dając sobie Uważność uruchomił się proces gdzie wszechświat zaangażował się w to żeby umożliwić zmiany dla mnie korzystne. Szok i niedowierzanie z początku, a teraz układanie siebie do nowych możliwości na teraz już na moich warunkach. Ruszyła Machina nagięcia Matrixa pod moje potrzeby, może to jest ta transformacja na dziś? Skoro żyjemy z Duszą z wszechświatów ale stojąc w połączeniu z Ziemią bo jesteśmy jednym to na dziś to jest moja droga do siebie, na krawędzi, i tu i tam, w nieustannym balansowaniu aż przyjdzie czas i gotowość na następny krok. Nastąpiło uwolnienie, kolejna lekcja odrobiona a może przechodzi na inny level, teraz potrzeba zaufania i będę integrować te dwie strony mnie, otwarta na to dokąd mnie zaprowadzą i jakie kolejne drzwi otworzą już razem. Cieniutek pokazuje trochę lęku i węszy podstęp, to jego zadanie a ja nie wdaje się w dyskusje (bardzo się staram choć zdarza się jeszcze ze mnie przekrzyczy), zauważam ze jest, mój nadpobudliwy mały alarmujący ochroniarz, jest częścią mnie, przytulam choć czasem nie jest to łatwe. Wybór serca i logistyka umysłu – sprawczość, razem zintegrowani, to jest moja transformacja na dziś. W akceptacji obserwuję. A ze jedyną stałą jest zmiana to ciekawe co przyniesie jutro 🙃 bo to jeszcze nie ostateczna transformacja już czuję następny krok za krokiem.
(Oczywiście nie ma laby bo w tle tej opowieści dzieją się równocześnie inne transformacje i integracje tu nie opisane wiec nudy nie ma i się dzieje. I niech się dzieje! 💗)
Dziękuję za cierpliwe doczytanie, jeśli choć jedno istnienie znajdzie tu dla siebie iskierkę inspiracji to ten tekst będzie spełniony.
Dziękuję Mateusz, mój cudowny Duchowy Terapeuto za przestrzeń, za wsparcie, za Dobroć, za miłość, za akceptację. Przekopałeś ze mną kawałek mojej drogi do siebie, ciąg dalszy nastąpi…
Mateusz dziękuję Ci za możliwość doświadczenia Twoich spotkań z pięknymi Duszami w pięknych procesach na blogu, jestem Wdzięczna za Ciebie za was wszystkich, serce rośnie każdego dnia kocham i tulę ❤️
MagdaLena
MagdaLeno 🙂 Twój proces jest dla mnie bardzo bliski i bardzo znaczący, szczególnie w obszarze integracji. To tak przełomowy krok w życiu każdego z nas. Twoje bycie i stawanie się jest piękne w całej swojej istocie i cieszę się, że mogę być jego częścią :). Ukochuję.
Sesje z Mateuszem to mega przeżycie. Energetyczne fajerwerki i emocjonalna rozkosz dla duszy. Dziękuje że mogłam doświadczyć siebie samej za pośrednictwem i prowadzeniem jego świetlistej i cudownej duszy.
Mateusz trzyma za „rękę ” w energetycznym cieniu i daje oklaski w transformacji blasku. Pomaga dostrzec to czego sami nie widzimy. Cieszę się że było mi dane spotkać tak wspaniałą duszę i połączyć energię w ekscytującej sesji. Zobaczył we mnie to czego sama nie mogłam dostrzec i pozwolił upuścić emocje, które stały się zalążkiem mojej transformacji w drodze do swego jestestwa. Nie ma słów, którymi mogłabym opisać moją wdzięczność.
Powiem tylko zwyczajne, a tak wiele mówiące dziękuję 🙏🙏🙏
Oby więcej takich spotkań.
Dusza moja się raduję.
Samych cudowności.
A.
Aniu, to dla mnie wyjątkowe przeżycie doświadczać Ciebie i Twojej transformacji. Od tornada energetycznego po Boskie przepływy. Serce się raduje i w wielkiej wdzięczności za Światło, które wnosisz tak świadomie w życie innych. Błogosławieństw :).
Świadectwa Dusz… Tak, to będzie świadectwo mojej Duszy, bo to Ona poprowadziła mnie do Mateusza.
Już sam pomysł napisania do Niego otwiera programy do przepracowania. Bo zastanawiając się nad tym, czy skonsultować się, od razu czułam, że nie jestem za mało.. coś tam. Bo przecież u Mateusza same Mistrzowskie Dusze, opisy sesji wciskają w fotel, gdzie ja taka mała, jeszcze ciągle w czarnej dziurze… I głos wewnętrzny: no to masz otwarty front robót! Czas skończyć z programem niezasługiwania!
Po drugie jak już umówiliśmy się na spotkanie, czułam, że już jesteśmy połączeni energią i juz mnie wspiera!
Po trzecie (!). Upewniając się co do terminu, napisałam dzień wcześniej do Mateusza, na co odpisał: Tak, Aniu.
Moja córka (Ania) przechodzi właśnie przez różnego rodzaju stany depresyjne. Przez cały dzień miałam ją w myślach, o niej i naszej relacji też chciałam porozmawiać..
To dowód jak bardzo Mateusz jest wrażliwy na nasze wołanie..
Sama sesja to przestrzeń spokoju, bezpieczeństwa i bezwarunkowej akceptacji i milosci. Z tym, że to nie była rozmowa, zagadałam go totalnie! 😂Wylewało się ze mnie, a Mateusz pozwolił mi na to, dał przestrzeń, zatrzymując na chwilę, pokazując co i skąd się uwalnia w trakcie mojego monologu. 😉
Przekaz ogólny? To co robisz jest dobre. I utwierdzenie w tym, że moja córka jest moim lustrem i że uzdrawiając siebie uzdrawiam Ją. ❤️
Już wiem gdzie idę, co robię i po co. I że robię to dobrze, więc kontynuuję 😃
Składam dzieki z głębi mojej Istoty za Ciebie Mateuszu 🙏
Ty też robisz to dobrze 😃
Witajcie Kochani.
Mój post będzie o cierpieniu, które niejako sama sobie zafundowalam.A także o tym, że relacja z naszą Duszą i nasza sprawczość nie są uzależnione od okoliczności, których przyszło nam doświadczać….
Z wykształcenia jestem farmaceutą.
Wybór zawodu płynął prosto z serca- chciałam pomagać ludziom.
Przez 20lat pracy obserwowałam to co się dzieje w farmacji…Wiele rzeczy przestałam akceptować, wiele zaczęło mi przeszkadzać… wiadomo, każdy zawód ma swoje ciemne strony.
Jednocześnie Dusza prowadziła mnie tak pięknie, że zawsze trafialam w pracy do miejsc, gdzie moglam stać w swojej prawdzie, gdzie nie musialam działać wbrew swojemu sumieniu, gdzie liczył się pacjent, a nie słupki sprzedażowe. Śmiałam się nawet, że mam szczęście co do szukania pracy, bo gdy okoliczności zmuszały mnie do zmiany, nowa praca znajdowala mnie praktycznie w moment. Teraz wiem, że to Dusza maczała w tym swoje palce ..
Wraz ze wzrostem świadomości zmieniało się moje podejście do leków- szukanie naturalnych metod dbania o zdrowie, budowanie odporności u siebie i bliskich itp..
Jednoczesnie zaczął pojawiać się wewnętrzny dysonans między tym co robię na co dzień a tym w co wierzę…
Coraz większe zagłębienie się w duchowość, przyglądanie się moim duchowym autorytetom sprawiły, że zaczęłam źle się czuć w swojej pracy. Najchętniej bym ją rzuciła,czułam jakbym się wypalila zawodowo. Jednoczesnie wewnętrzny głos cały czas szeptał” masz być tu gdzie jesteś „..
Kolejne warsztaty, konsultacje, tony książek- w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, alternatywy dla tego, co robię. Wszystko to pomagało na chwilę, potem znowu wracalam do punktu wyjścia.
Doszło do tego, że rozmawiając ze znajomymi zagłębionymi w duchowości, wstydzilam się tego gdzie pracuję. Dałam sobie wmówić, że powinnam robić coś innego niż zasilać chory system, nastawiony na wykorzystywanie ludzi….
Mój splot słoneczny był tak ścisnięty, że nie miałam momentami czym oddychać….
Na szczęście moja Dusza podesłała mi Mateusza.Od samego początku czułam , że to ktoś kogo znam od wieków.
I to Mati pomógł mi stanąć w swojej prawdzie, za co jestem mu bardzo wdzięczna.
Wiem, że dałabym radę zrobić to sama, ale dzięki niemu zrobilam to szybciej i mniej boleśnie
Doznałam olśnienia, uzmysłowiłam sobie, że jestem od lat na właściwym miejscu, że zostalam przysłana przez Boga, by / będąc narzędziem w Jego rękach/dawać ludziom uśmiech, rozmowę i troskę. Wnosząc swoje światło, rozświetlam ich, często bardzo ciężkie życie.
Uzmyslowiłam sobie, że ja tych ludzi po prostu kocham. Z ich trudem, znojem dnia codziennego. Z ich traumami, ale i radościami. Dziękuję za historie życia, które miałam możliwość wysłuchać, za wdzięczność , której doświadczam, za każdy uśmiech.
Czekam na czasy, gdy mój zawód nie będzie potrzebny, bo wiem jakie zdolności mamy, co potrafimy robić na poziomie energii. Wiem, że Dusza poprowadzi mnie wtedy we właściwe dla mnie miejsce…Ale póki co- jeśli ktoś potrzebuje kolejnej tabletki, bo wierzy w jej działanie, bo nie zna lub nie chce poznać innych metod powrotu do zdrowia, to ja mu sprzedam tą tabletkę, dokładajac od siebie ogrom Miłości…
Kochani na poziomie Dusz nie ma oceniania.
Nie ma zła czy dobra- wsztytko jest doświadczeniem. Często to właśnie osoby najbardziej unurane w tzw 3d , dostając choćby uśmiech, choćby dobrą myśl, najpiękniej transformuja naszą rzeczywistosc z poziomu swojej Duszy.
Kochajmy ludzi. Spróbujmy patrzeć na nich oczami Boga.
Ale też kochajmy siebie. Nie umniejszajmy sobie. Nie dajmy sobie wmówić, że jesteśmy gorsi od kogokolwiek,a nasze szczęście jest uzależnione od okoliczności.
Okoliczności to tylko lekcja a nasza relacja z Duszą jest uzależniona tylko od nas samych.
Ukochuję Was całym sercem.
Mati, z wdzięcznością za Ciebie
Mam wrażenie, że drepcze w miejscu. Wiem, czuję, że muszę coś zmienić. Nie wiem jednak jak……
Aniu być może potrzebujesz tego „kliknięcia”, aby uświadomić sobie nieuświadomione? Dobroci.
Sporo odkryłam sama, jednak wciąż pozostawała jakaś niewiadoma… Trochę jakby coś przyczepiło się do pleców i ani nie można tego zobaczyć ani samemu zdjąć.
Przed rozmową z Mateuszem była odrobina ciekawości i otwarta głowa, wolna od jakichkolwiek oczekiwań. Czułam tylko, że tego chcę, że potrzebuję, nic więcej.
„Mieliśmy to” od razu… i to dosłownie. A potem już popłynęło.
Nie znam odpowiedniego słowa na określenie tego co się stało. Magia, energia, moc, wszystko to za mało. Ujawniło się i uwolniło. Tak po prostu odeszło i rozpuściło. Zadziało się i dzieje się każdego dnia.
Dziękuję Mateuszu za Twoje Światło. Dziękuję, że jesteś. Dziękuję, że wziąłeś mnie za rękę i przeprowadziłeś przez ciemność.
Kochana, jestem tak wdzięczny za Ciebie. Błogosławieństw :).
Kochani
Sesja z Mateuszem była wyjątkowa z dwóch powodów.Po pierwsze uzdrowiła moją córkę,następnie spowodowała,że wiele niewyjaśnionych rzeczy zaczęło nabierać sensu.Wspólnym mianownikiem naszej relacj z córką był lęk.Mnie towarzyszył od dawna,córce nasilił się dwa lata temu.Okazało się na jednej sesji z Mateuszem,że przyczyną tego lęku są sprawy karmiczne .Ja zrozumiałam genezę swego lęku a moja córka dowiedziała się co za tą emocją stoi.Proces psychoterapii,który przeprowadził w genialny sposób Mateusz spowodował uwolnienie traumy u córki.Profesjonalne podejście,uważność,niesamowite pokłady empatii Mateusza spowodowały niesamowite efekty.Ja też otrzymałam informacje,które wreszcie po latach pozwoliły poukładać te moje porozrzucane puzle życia.Mateusz nie jest zwyczajnym człowiekiem,to Anioł,który przeprowadza za rękę na drugi brzeg życia,w którym jest upragniony spokój,bezpieczeństwo i radość.DZIĘKUJEMY ZA CIEBIE MATEUSZU😀
Dziękuję Wam Kochane <3 my wszyscy jesteśmy aniołami i cudownie, że sobie o tym przypominamy <3