Kochani, wczoraj jedna z sesji bardzo mnie dotknęła, bo spotkałem się energetycznie z czymś, co było jednym z arcyważnych elementów w drodze do scalenia świadomości ludzkiej z duszą oraz przyciągnięcia innych scenariuszy życia.
Dziękuję tej pięknej Istocie, która pozwoliła się podzielić – ja też wiele dostałem na tej sesji.Przed sesją wyciszam myśli, proszę Boga o dary, które pomogą kolejnej osobie. Pojawiają się wrażenia energetyczne – rozszarpana przestrzeń serca, wiele żalu, bólu, cały pakiet emocji utrudniających pracę czakry serca plus pakiet wstydu, poczucia winy uderzający w czakrę splotu słonecznego. Pojawia się wizja skrzydeł anielskich. A na koniec bardzo intensywny pierwiastek, który sam nosiłem obok serca i bez cudzej pomocy w życiu bym nie przeciągnął tego z nieświadomego do świadomego. ŚMIERĆ.
Gdy się spotykamy chwilę wsłuchuję się w tę Osobę, później mówię o wrażeniach energetycznych, osoba potwierdza. Pytam, czy Osoba przeżyła śmierć bliskiej osoby, ponieważ wciąż nosi ją w sercu. Osoba zaczyna mocno szlochać. Rok temu odeszła jej patronka, przyjaciółka, opiekunka – mama.
Gdy najbliższe osoby opuszczają ziemski przystanek, według planu swojej Duszy, ma to wielowymiarowy wpływ na ich „żegnających”. Choć gdy odchodziła moja mama, to za pomocą wolnej woli i uważności (choć bardzo nieświadomie) przekierowałem swoją energetykę do nadziei, szans i potencjałów, miłości, wybaczenia czy wdzięczności, to, mimo wszystko, śmierć najbliższej mi istoty światła pozostawiła ślad w sercu.
Mi pomogła moja przyjaciółka, która przeciągnęła to z nieświadomego do świadomego. Ot tak, pierwiastek śmiercionośny żył sobie przyklejony do serca. Przez to rezonowanie serca było inne, naznaczało życie moje i najbliższych chorobami, cierpieniem – mama zmarła po 3 tygodniowej agonii na raka, gdy się nią opiekowałem – kilka lat później przyszedł na świat mój synek, z zagrożonej ciąży (zakażenie toxoplasmozą w pierwszym trymestrze) a później śmiertelna choroba genetyczna.
Oczywiście, to wszystko było w Boskim planie – te traumatyczne wydarzenia były jednocześnie skokami samoświadomościowymi, skokami kwantowymi.
Oprócz przyciągania śmierci i cierpienia do życia, chorób, rezonuje on do środka nagłymi poczuciami bezsensu, rozpaczy, agonii emocjonalnej, niemocy, bezsilności. Zabarwia portal serca.
Te traumatyczne wydarzenia właśnie są po to – aby otworzyć portal serca. Abyśmy tam się udali całą swoją uważnością, nawiązali kontakt ze świadomością Duszy w nas, abyśmy odkryli unikatowy świat wartości i sensów.
Ale przychodzi czas, gdy potrzeba uleczyć, oświetlić ten pierwiastek śmiercionośny z serca. Jak to zrobić?
Po pierwsze przenieść go z nieświadomego do świadomego. Gdy przyjaciółka mi o tym powiedziała, na początku nie widziałem tego. A gdy w tym pobyłem to ukazał się moim oczom, mojej Duszy z informacją, że czas to uleczyć.
Jak uleczyć? Ja wróciłem, w wizualizacji, do momentu, gdy mama odchodziła. Tylko patrzyłem na tę scenę jako obserwator z teraźniejszości. I gdy widziałem siebie z przeszłości, przy łóżku mamy, łkałem, trzymając jej dłoń, teraźniejszy „ja” klęknął przy przeszłym „ja” i go przytulił i dał całą swoją miłość, współczucie. Do tego momentu to była moja świadomość. Po tym wypełniłem się światłem Boga. Stałem się światłem Boga. Pierwiastek śmiercionośny przetransformował się w życiodajny. A to miało bezpośredni wpływ na kolejny krok w mojej ewolucji, przesunięcie scenariuszy (pól atraktorowych) życia, do tych bez chorób, w obfitości i zdrowiu.
Wczoraj na sesji ja oddałem przysługę, która wyświadczyła mi moja przyjaciółka. I ta piękna istota ze spotkania weszła w inny rezonans – poczuła, jak piękną i głęboką relację może nawiązać ze swoją mamą. Że mama jest, kocha, a teraz wspólnie, poprzez czyny swojej córki, tworzą dziedzictwo miłości.
Śmierć jest potrzebna, aby odkryć życie. Brak staje się pełnią. Miłość się dwoi. To jest moc ziemskiego doświadczenia.
Dobroci Kochani.
PS Obrazek pochodzi z internetu, niestety nie znam autora.
