Co nas czeka w 2024?
Oczywiście najlepsze, bo to my jesteśmy kreatorami naszego życia, to, co siejemy, sadzimy wróci i da swoje owoce.
Tylko dlaczego zbieramy też to, co jest trudne i bolesne? Bo siejemy zarówno to, co w nas świadome i nieświadome, to, co w nas żyje w miłości oraz w braku miłości, a często pod naporem nakładek wrogości do siebie.
Połączenie się z moim plemieniem pod Ślężą w czasie wejścia Plutona w znak Wodnika pokazało nam na żywo tematy, które będą mocno pracować w nadchodzącym cyklu energetycznym. Teraz również wysyłam tam swoją czujkę energetyczną i wczuwam się w nastroje kolektywu, działania kosmiczne, tendencje energetyczne. No to zaczynamy 😊 .
Rdzeniem roku 2024 będzie harmonizowanie męskiego i żeńskiego.
I tu warto pamiętać o wielowymiarze i genezie energii męskiej oraz kobiecej.
Przed podziałem, dualizmem jest to najwyższa energia kreacji. Ale w krainie zapomnienia staje się podzielona, abyśmy w procesie integracji wewnętrznej i zewnętrznej, w relacjach byli w stanie ją na nowo przeżyć, uruchomić i kreować transcendując do wyższego „ja”. Czyli podział i zapomnienie staje się instrumentem przejawienia się Duszy w człowieku. Tylko podział jest umowny, i gdy doświadczymy jej harmonizacji, to uruchamiamy potężne przepływy i uzdrowienia.
Męskie i kobiece to wcale nie mężczyzna i kobieta. To radykalne uproszczenie zrobiło więcej krzywdy niż dobra.
Pierwsze męskie i żeńskie to naturalne przepływy energetyczne w każdym człowieku. Bo wszyscy mamy w sobie te dwa pierwiastki i po obaleniu nakładek, ról społecznych, rozpuszczeniu traum i nadużyć na tych energiach kruszą się struktury je blokujące i odzyskujemy pełnię oraz głębię siebie.
Co ta konsolidacja oznacza w praktyce?
Gdy zaakceptujemy, ukochamy męskie i żeńskie w sobie to będziemy mogli wprowadzić tę energię w ruch i działać z jej polem darów. Męskie to konkret, działanie, uczenie się w działaniu, ruchu, uważność i skupienie, zdrowa rama oraz bezpieczne oparcie, fundament. Żeńskie to eter, czułość, otulenie, wielowymiar, łagodność, wrażliwość, błogość, kontynuacja.
Każdy z nas ma zazwyczaj jedną z tych energii bardziej lub mniej dominującą, co promieniuje na sposób komunikacji ze sobą i ludźmi, stosunek do świata, charakter, przyjaźnie, powołanie oraz pasje. Jedna z tych energii też bardziej prosi o uwagę.
Ja u siebie odkryłem 70% energii żeńskiej z 30% energii męskiej. I dopiero po kilku latach zaakceptowania, ukochania wrodzonej wrażliwości, czułości i emocjonalności w sobie, po wprowadzeniu jej w ruch, w materię, choćby przez pracę psychoterapeuty mogłem połączyć się z żywym i zdrowym męskim. I w tym samym czasie wymienić maskę w aucie, zacząć samodzielnie naprawiać, remontować i czuć się z tym naturalnie i dobrze.
Więc pierwszym elementem jest sharmonizowanie męskiego i żeńskiego w sobie.
Bardzo łatwo o rykoszet do rodziców, bo ich obrazy żyją w nas, czy tego chcemy czy nie.
Tu możemy spodziewać się sytuacji, okoliczności, gdzie ktoś odegra to nieuzdrowione męskie lub żeńskie (czyli tatę lub mamę) w ranie odrzucenia, porzucenia, zdrady czy innej osobistej krzywdy. Warto więc zbudować wewnętrznego obserwatora, który będzie przepuszczał trudne, wcześniej nieuzdrowione emocje, ale nie przyklejał do siebie, do swojej ziemskiej tożsamości tych przeżyć – to jedyna szansa, że przestaniemy odtwarzać i przyciągać te trudne sytuacje.
I w drugą stronę. Męskie lub żeńskie z zewnątrz, które już reprezentuje poziom pełni i głębi, miłości i świadomości, może stworzyć przestrzeń do uzdrowienia w lekkości, stając się uzdrowionym obrazem ojca lub matki. Na naszym wyjeździe pod Ślężą, po muzycznej podróży drzemałem pod kominkiem na macie. Mój męski brat i przyjaciel Adam podszedł do mnie, gdy wszyscy się rozchodzili z głównej sali, otulił, pomógł dojść do pokoju. Wytuliłem go i poczułem, jak archetyp męskiego we mnie się uzdrawia, krzywdzący wzór męskiego się rozświetla, które nigdy nie chciało tulić, brać na ręce w czasie niemowlęctwa i kolejnych etapach życia. Jakiś lęk i poczucie zagrożenia ze splotu słonecznego odszedł raz na zawsze, z którym żyłem całe moje życie…

W obu sytuacjach, w tej która nas rzuca na lewo i prawo jak i w tej, która jest pełna czułości, a także światła – chodzi o uzdrowienie – pamiętajmy o tym.
Pod lupę weźmiemy relacje z partnerami oraz z dziećmi. Tu może być zgrzyt na poziomie ról, iluzji na temat partnera czy rodzicielstwa, przekonań i oczekiwań. Zdzieranie energii fałszu bywa bolesne, bo choć daje komfort fatamorgany, nie jest prawdziwe i utrzymuje nas w więzieniu nieprawdy. Koszt stanięcia w Prawdzie, szczerości i autentyczności jest bolesny na początku, ale ta wolność ku sobie zawsze się opłaca i smakuje niepowtarzalnie.
To będzie miało również miejsce na poziomie społecznym – skruszenie, złamanie schematów na korzyść równowagi i harmonii. Czując tkaninę przyszłości, która się tka w tej chwili, widzę zarówno drogę przez ewolucję, czyli spokojniejszą, oraz przez rewolucję, czyli często przez kryzys, załamanie, ruch buntowniczy jednostek i społeczeństw. Odczuwam pozytywny ruch w edukacji i innych sprawach społecznych jak praca, komunikacja, technologia, ekocentryzm.
A w związku z naszym powrotem do natury – jest to głębsze i większe niż kiedykolwiek mi się wydawało. Po pierwsze, Cywilizacja Drzew chętniej i częściej wchodzi we współpracę z ludźmi, relacje stają się czulsze, głębsze, wręcz intymne. Pomagamy sobie jako terapeuci, uzdrowiciele, przyjaciele.
Gdy idę do moich entów, witamy się jak gwiezdni podróżnicy z ogromną radością spotkania. Przychodzi do mnie, że tu czeka na nas zaskoczenie – może jakieś odkrycie z przeszłości, może przełom w komunikacji ze światem flory lub odkrycie lekarstwa na bazie roślin… ależ mi to wibruje, niech się spełni!
Po drugie drzewa i ich energia, ich pamięć Ziemi, pamięć praludów łączy nas z pratradycją – tradycją, gdy człowiek nie był skalany religią czy polityką, nie potrzebował agentów do spraw boskich i wolnej woli, a jego głębokie czucie tłumaczyło się na naturalne i spontaniczne życie w cykliczność natury, zapraszanie jej poprzez rytuały, poprzez intymną więź. Dzięki Drzewcom połączymy się z pierwotnym „ja”, ziemianinem w harmonii z żywiołami, świętującym boskie przejawienie życia w każdym aspekcie.

Energie tego cyklu energetycznego to kosmiczne doładowanie do powołania ziemskiego – pojawi się ogromna frustracja, jeśli jeszcze się nie przejawiło w pomyśle ani w konkretnym działaniu. Ale bezsens daje sens, staje się narzędziem i kanałem komunikacji z wyższym sensem, duszą. Jeśli więc czujesz tę otchłań, pustkę, niech popłynie, przeleje się przez Ciebie i transmutuje Twoje wnętrze. W energii brak może stać się największą pełnią bo ma właśnie moc osobistej transformacji.
Najpierw jest Po co chcę coś robić, czyli jakie dobro dzięki temu pobudzę? Za tym pójdzie co chcę robić, a za tym JAK to zrobić.
W tym samym czasie spodziewam się częstszych ingerencji w przestrzeń energetyczną. Po serii załamywania przepływów energii za pomocą technologii, którą poczułem ja i wiele bliskich mi osób na początku stycznia mam świadomość, że im ludzkość staje się bliższa samemu sobie, odkrywa Źródło w swoim sercu, to te ingerencje będą częstsze i intensywniejsze. Miejmy jednak zawsze z tyłu głowy – że i to finalnie nam służy. „Ćwiczy” nasze pola energoinformacyjne oraz zachęca do rozwoju świadomości energetycznej.
Z przestrzeni płynie mi słowo „prowokacja”. Czyli wydarzenia, które będą miały na celu odwracanie uwagi ludzkości. Jak z magikiem – zwraca naszą uwagę na jedną dłoń, a sztuczkę robi w drugiej. Niezależnie od wiadomości, jest jeden pion, który nam pozwoli przejść przez trudności – robienie dobra, akty miłości niezależnie od okoliczności.
Czuję, jakby ogromny podmuch powietrza miał przejść przez ziemię i ziemian. Osobom, systemom w oporze do tych energii będzie wiał w oczy, uświadamiając Prawdę o ich jestestwie i krusząc, a innym dmuchnie w skrzydła marzeń i ich realizacji. To nie tylko cykl energetyczny wyjścia z podziemi, wyjścia do światła – to tytaniczne energie płynące z kosmosu i z Duszy Mamy Ziemi.
31 grudnia poszedłem konsolidować się z moimi przyjaciółmi z cywilizacji Drzew. Jeszcze tydzień temu drzemały, skupione na swoim wnętrzu. A tego dnia było inaczej. One grały melodię do przebudzenia. Jakby zapraszały nowe energie cyklu do siebie, jakby wszystkie były boskimi przekaźnikami i już wibrowały nowym. Zdjąłem buty, boso stanąłem pod dębem, słońce sączyło krystaliczne przepływy, a Dąb energetycznie buczał, jakby miał w sobie kilka uli, pełnych pszczół szykujących się do pracy, do podróży. To nasza praca i nasza podróż Kochani, bądźmy dumni, że żyjemy, uznajmy żeńskie i doceńmy męskie, aby żyć w pełni.
Mati
I tak to JEST, a akt ŚWIADOMOŚĆI jest aktem miłości
Dokładnie Alu 🙂