Kochani…
Widząc, kto jedzie na Ślężę czułem, że będzie to ogrom miłości i czułości, śmiechu i dobrego chodzenia w naturze (DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM ZA TO!). Ale pewna symbolika, a raczej nagromadzenie symboliki… tego się nie da odzobaczyć.
Jadąc z Agnieszka na Ślężę robiliśmy bekę z obfitości, żeby kodować energopole, bo zawsze jak o czymś gadamy to nam się spełnia 😉 . W trakcie trasy gospodarz hotelu dzwoni i mówi, że go już nie będzie i zostawia klucze przybyłym w… PIECU CHLEBOWYM.
Kiedyś na wsi zamykano chleb na klucz, aby dzieci bądź obcy nie zjedli go, a my dostajemy klucze w piecu chlebowym. „W polskiej i słowiańskiej tradycji kulturowej chleb był symbolem pożywienia, a także dostatku i pomyślności. (…) to, co niezbędne do życia, sytość, ciało bóstwa, płodność, mądrość, gościnność, pożywienie ubogich, dobre plony, spokojne i bezpieczne życie.”
Wieczorem rzucam hasło do obecnej już pod Ślężą Edytki i Kamila – „To, co idziemy już dzisiaj na Ślężę?” A że to przecież tacy sami pozytywni wariaci to odpowiedź jest tylko jedna 😉 . Robię napary z kory i ruszamy. Rozmawiamy, cieszymy się sobą po drodze, zbieramy różne kawałki kory, patyków po drodze. Na czerwonym szlaku, pod konstrukcją megalityczną z magiczną „wnęką transformacji” proponuję kasztana do wypicia. I uważajcie… Kora kasztana ma kolor pomarańczowy z połyskiem fioletu. Tam, w środku trasy, kolor zmienił się na krwistoczerwony! Byłem w szoku! Kasztan, którego parzę od miesięcy, miał barwę w krwi… i my na górze w plemienności, radości, głębi czucia i rozmów. Symbolika krwi… „Krew jest mocnym symbolem zakorzenionym w judaizmie. Jest znakiem przymierza, jakie Izraelici zawarli z Bogiem na górze Synaj – Mojżesz pokropił ich wtedy krwią, łącząc tym samym we wspólnotę. Krew to także symbol życia i śmierci, tego, co święte i co zwyczajne (sacrum / profanum).”
Idziemy na górę. Sporo osób, większość je kiełbasy i pije alko. Jakieś rozżarzone ognisko dogasa, idealne, aby zaraz ponownie je rozpalić. Gdy podchodzimy, jakiś mężczyzna wypada z krzaków i mówi, żeby zostawić, ono jest jego i tyle. Życzymy mu udanego czasu i bierzemy się do rozpalania od zera z kawałków drzew, które znaleźliśmy po drodze. Kochani… rozpaliliśmy tak ognisko w jakieś 3 minuty!!! To było najszybsze ognisko w moim życiu! Ale uwaga… ten mężczyzna, który odmówił nam żaru, przyłączenia się… nie mógł rozpalić ognia przez ponad 2h! Nawet z paliwem! Cieszymy się sobą, opowiadamy, wracamy nocą do hotelu. Rano kolejne spotkania, kolejne przytulasy, nowe cudne istoty przyjechały. Ruszamy.
Cudnie śpiewa i harmonizuje nas bukowy las, ta słynna wnęka w konstrukcji megalitycznej, sosna, która pojawiła się dużo wcześniej niż wczoraj (jakieś zagięcie czasoprzestrzeni). Ceremonia kakao instant 😉 w miejscu kultu Słowian, znów ogień, kwas chlebowy, pieśni klonu o mocy słońca i społeczności (normalnie masował na swoim tronie energią słoneczną). Karty Pradawnego Lasu. Decydujemy się zboczyć z zaplanowanej trasy i pójść inaczej… Idziemy do górki kwarcowej, wchodzimy w energetykę ogromnego pobudzenia i przepływu czakry korony i trzeciego oka, jedna osoba aż musi się zatrzymać, robimy przerwę – wszyscy czuli masowe ładowanie głowy! Gdy tak siedzimy, szukam drzewka do posłuchania. Okazuje się, że jest mnóstwo młodych modrzewi, słuchamy go. Nigdy nie pracowałem z modrzewiem, okazuje się, że to drzewo kosmiczne u plemion na Syberii, szamani wspinają się po nim w swoich podróżach kosmicznych z ziemi do gwiazdy polarnej, do krainy ducha… czujecie??? Górka kwarcowa nas ochładza, wycisza, harmonizuje. Po drodze znajdujemy źródło, z którego pijemy i się ochładzamy… woda jest pyszna, ja oblewam sobie całą głowę, żartujemy, że to chrzest… (znowu akcent religijny, ale na naszych zasadach w mocy natury i drzew). Wracamy, jak turbo doładowani, jakbyśmy nie przeszli tych wszystkich kilometrów… po drodze czujemy znów inną strefę energetyczną Ślęży, znów zupełnie inny krajobraz. Łapiemy cug energetyczny, który poszerza nam czakramy i jest ciepły…
Niebo jest ciężkie, czuć elektryczność w powietrzu. Przed wejściem do hotelu zaczyna padać deszcz. Kilku z nas chętnie moknie i cieszy się nim, patrząc jak fioletowe błyskawice przecinają niebo… Wieczór to znów picie naparów z kory… czułe rozmowy, głębokie sny. Dziękuję za cud mojego plemienia, za powrót do cykliczności natury. Za rozszyfrowanie starych kodów i świadomość, prowadzenie w tworzeniu nowych, tych właściwych. Przesilenie letnie, Litha, noc kupały… żywy sens i prasymbolika w nas… Wracamy do siebie, wracamy do DOMU.