Wczoraj odleciałem. Metafizycznie. Czułem nowe centra energetyczne naokoło czakry korony, dużo przepływów w szyszynce, szykowanie do lotu trwało kilka dni, gdy centra energetyczne, może układ nerwowy i mózg były przygotowywane do tej podróży.
Niezmierzona przestrzeń. Wielowymiarowa, wielowektorowa. Pustka i pełnia jednocześnie. Kompletna neutralność. Wszechświaty holograficznie się przenikające. Esencja doskonałości i niezmierzalności. Cisza, wieczny spokój…Zrozumiałem o czym pisała nasza kochana Sylwia Sadowska. Ziemia to wakacje dla duszy. Nasze człowieczeństwo to błogosławieństwo. Niuanse, emocje, relacje, piękno, miłość ziemska, smaki, obrazy… to jest unikatowe na skalę wszechświata. Nawet złość, gniew, smutek, żal itp. wnoszą piękno w koloryt ziemskiego życia.
Jeśli wieczność i nieskończoność można porównać do muzyki, to jest jak trzy, powtarzające się dźwięki, nieskończenie piękne, najdoskonalsze, perfekcyjne… a ziemia? A ziemia to rzeczywiście raj doświadczania. Można tu przeżyć emocjonalnego Rammsteina czy Zenona Martyniuka, Phila Collinsa i folkowe przyśpiewki.
Dziś wchodzę w świat materii z wglądem, jakim jest darem. Ten koloryt, niskie wibracje, wysokie wibracje, to jest bogactwo. Krzyk i histeria mojego dziecka, łyk gorącej herbaty, kolory wiosennego nieba. To dary, niepowtarzalne, przepiękne dary. Dary niedoskonałości.
Kochani wieczność i nieskończoność jest… wieczna, ona tam jest i nosimy ją w sobie. A życie na ziemi jest niepowtarzalne i pełne doświadczenia.
PS zdjęcie z internetu.
