Kochani,
Dusza mnie loguje w granice cichej bezprzestrzeni, szykując do marcowego skoku.
Żyję zupełnie inaczej, a jednak tak samo. Jakby wersje mojej świadomości z przyszłości? Alternatywnych Wszechświatów? przychodziły do mnie i integrowały się dając mnóstwo znaków, sygnałów w tym czasie bezczasu.
Po uzdrowieniu najgłębszej, najpotężniejszej traumy mojego ludzkiego życia, gdzie praktycznie całe moje 8-letnie życie osobiste było na emocjonalnej krawędzi, widzę ogromny sens i znaczenie tego wydarzenia.
Czuję, jak jesteśmy dostrajani do największego na Ziemi przepływu energetycznego.
U mnie i u wielu osób wygląda to tak – wejście i uwolnienie obciążenia zapisanego w naszym układzie energetycznym – chwila względnego spokoju, przebicia energetyczne nowej matrycy – dowibrowanie ciała (choćby tajemnicze objawy jak wysypka, ból głowy, dziwnie uczucie w ciele).
A ta nowa matryca to jakość, jakiej jeszcze nigdy nie czułem. Zupełnie inna niż wszystkie te, które poczułem odkąd moja czujka energetyczna zaczęła pracować i czytać globalnie energie z pola Mamy Ziemi, ludzkości. To nie jest nawet paliwo rakietowe. To jak jakiś turbo eliksir kosmosu, wielobarwny, żywy, świadomy. Ten motyw wielobarwności wciąż mi się przewija i tej wielowymiarowości jego składu.
Ciekawe jest to, że poczułem również jak ta trauma rozwojowa we mnie, związana z lękiem i odrzuceniem przez najbliższą opiekunkę, pracowała energetycznie i jak jest teraz pusta przestrzeń bez niej.
To było jak taka kwadratowa, ciemna masa, gęsta chmura, będąca zatopiona w tyle mojej głowy, karku i po całej długości kręgosłupa. W środku były jakieś prymitywne mechanizmy, co ciekawe, związane one były z ŻYCIEM – ta trauma zamarzła na poziomie podświadomości, aby mój organizm mógł przetrwać – czyli pomimo ciężkości i gęstości, jego rdzeniem było życie. To też sekret uzdrowień – choć choroby fizyczne i psychiczne są zagnieżdżeniami, rozproszeniami energetycznymi, to mają w sobie nici życia, jakby w ich energetycznym układzie DNA. Bo służą temu, abyśmy się przebudzili do życia i rozszyfrowali skrypty nakładek w nas.
I momentalnie po tym zintegrowaniu części mnie, popłynęło – dzieci złapały inny przepływ, relacja rozkwita a ja czuję spokój, który jest najgłębszym spokojem mojego całego życia… bo właśnie ten lęk i odrzucenie, które ukształtowały podświadomie moje całe życie (być widzianym = być kochanym), rozpłynęły się, a uchem igielnym tych cholernie trudnych emocji było moje życie.
Czego możemy się spodziewać? Wszystkiego 😉 . W tej ciszy w Przestrzeni jest taki uśmiech, zapewnienie o przygodzie, jakby każdy miał dostać przygodę na swoją miarę 😉 .
Nie mogę uwierzyć, że tego doczekałem. To takie uczucie siedzenia w pociągu, oglądania przestrzeni jako czuły, neutralny obserwator i świadomości, że zaraz ostatni przystanek, na którym się wysiada.
Mam taką potrzebę usłyszenia Was Kochani, jak Wy czujecie ten czas? Czy ciało wibruje? Czy jest spokój? Czy właśnie dotykacie największego uwolnienia w Waszym życiu?
Jak czujecie tę nową, tęczową jakość energetyczną?
Ukochuję i dziękuję za naszą wspólną drogę. To był najlepszy czas na Ziemi, z najlepszą i najukochańszą ekipą, jaką mogłem sobie wyobrazić. Z naszą małą-wielką nową ziemią 🙂 <3 .
Mateusz

