Kochani,
To będzie jeden z najdziwniejszych postów, jakie napiszę, mam nadzieję jednak, że pomoże komuś.
Długo biłem się z myślami, bo to, co przeżywałem emocjonalnie i jaki ślad karmiczny za tym idzie było bardzo specyficzne.
Z jednej strony znów rwące emocje – lęk o dzieci, frustracja, że przekraczają granice bezpieczeństwa, złość, że nie uważają i czasem mnie ignorują, a we mnie strach o ich bezpieczeństwo.
Rwało, czułem też nakładkę karmiczną. Ale było coś w tym innego, nieznanego, jakaś zmiana w jakościach.
Dusza popychała, dawała wsparcie, była cierpliwa, a ja uciekałem trochę od tego uważnością – bo ta dziwność i ciężkość emocji była ogromna. Ale dziś już dała sygnał w czuciu, który odebrałem jako „Mateusz robimy to. To już ostatnie podrygi, ostatnie zakamarki wcieleń i wchodzimy w nowe. Jesteśmy razem.”
I wszedłem w to. Wcześniej miałem takie szoty, ale to było zbyt trudne, jak wcześniej pisałem.
Kochani, byłem neandertalską kobietą. Na pewno to był któryś z poprzednich stanów ewolucji, bo widzę siebie, mam bardzo wyraźne, mocne rysy. Czuję tamtą świadomość, a raczej drogę pomiędzy instynktem, popędami, a właśnie rozwijającą się świadomością.
Wtedy życie było tak hardkorowe… przeżyłem tyle śmierci swoich dzieci, realnie je opłakiwałem po dramatycznej stracie ich. Nie wiem, na ile to możliwe, ale miałem ich bardzo dużo, ale żadna strata nie była łatwiejsza. Było dużo brutalności, szczególnie od męskiego. Prawo silniejszego było prawem, samcy alfa się zmieniali, często wygrywał brutalniejszy.
Czuję już bardzo silny wstyd płynący z tamtego wcielenia. Tam nie było delikatności, a raczej skrajnie mało… a wrażliwość już była. Miłość człowieka rodziła się w wielkiej brutalności, ale to miłość pozwalała na czułą opiekę nad dziećmi, na ich przeżycie, przedłużenie finalnie gatunku, nasze życie teraz.
Było dużo przemocy, męskie było przemocowe i to bardzo. Również wobec dzieci.
Poziom miłości był wiekszy niż świadomości, jakby bardzo mało Duszy mogło zejść do świadomości. A było już tak bogate i trudne doświadczenie. To niesamowite, że te nakładki wciąż rezonują.
Na marginesie – kobiety były dużo bardziej rozwinięte niż mężczyźni 😉 .
Wysłałem samej sobie wielką wdzięczność i miłość, otuliłem te wszystkie momenty lęku, strat, przykrości i bólu. Wtedy przeżyłem też piękne momenty siebie – szczególnie miłość i radość do dzieci, szczęście, gdy mogłem je nakarmić.
I zobaczcie jakie zatoczyliśmy koło. Znów łączymy się w plemienia. Przeczyszczamy całą drogę karmiczną, aby jako nowi my tworzyć piękne wspólnoty. Jeszcze to życie na „dziko” w tym tygodniu, biwak na maksa z dziećmi pod namiotami w lesie, nad jeziorem. Jak to jest doskonale ułożone.
Integruję więc wszystkie swoje wcielenia. Zapraszam naszą mądrość, chęć życia, miłość i świadomość do wspólnej kreacji Nowej Ziemi. Widzę, jak moje wcielenia są świadome siebie, jak widzą i czują Boski plan, swoje arcyważne role w każdej sekundzie życia. IntegrujeMY się, aby stać się Bogiem żywym. To nasz czas. W miłości, szacunku do bólu, w świadomości będziemy swoim służeniem budować raj na ziemi.
Czuję energie jak wchodzą mi w plecy. Stajemy się jednym. Kończymy cykl reinkarnacji. Otwieramy się na Świadomość Chrystusową.
To Droga dla nas wszystkich 💛.