Kochani,
Energie przepływu do górnych czakr nabierają intensywności i są częstsze.
Jesteśmy w momencie, gdzie wciąż „sprzątamy” nasze ziemskie sprawy, szczególnie związane z naszymi przekonaniami na temat siebie, naszymi ziemskimi relacjami (i powikłaniami tutaj w obszarach wewnętrznego dziecka, relacji z rodzicami, ich obrazów i ocen, oczekiwań na nasz temat), naszym rodem.
Dostajemy sytuacje, które pozwalają nam zmierzyć się z lękami i brakami – to wychodzi bardzo mocno na sesjach. Często dostajemy w prezencie sytuację, w której mamy pomóc komuś – czyli nas osobiście nie dotyczy, ale uruchamiamy te same zasoby dla uzdrowienia nas samych, choć działając w imieniu innych.
Coraz częściej płyną energie i wibrują przez koronę, kulka w czole (3 oko) coraz częściej nie daje mi spokoju, wibruje w środku i na zewnątrz czoła mocno i wyraźnie, nasycając energetycznie konstrukt wokół niej. Energia korony pulsuje, płynie mocno do prawej części szczególnie, to są już całe strumienie żywej energii, „gadających” kodów, które bardzo pobudzają głowę i cały układ energetyczny.
Czuję dwa korowody energetyczne – jeden to grzebanie, porządkowanie spraw, żegnanie, a drugi to sianie, zasilanie przyszłego cyklu energetycznego. Cisza może być złudna, bo w energetycznym „tle” dzieje się bardzo dużo. To tak jakby nici ze swetra były wyciągane, które już nie służą, a w tym samym czasie tka się nowe połączenia, już z innego rodzaju.
Sporo osób w tym tygodniu i przeszłym przyszło z raną odrzucenia, sporo jest wypychanych przez życie do zmian, do transformacji.
Jest tu wsparcie z Przestrzeni, w tym samym czasie pozostanie w „starym” układzie ma energię martwoty, budzi wewnętrzną, ogromną niezgodę.
Z ciekawostek, jak pięknie energie pracują i nasze czucie znów się otwiera szerzej – spacerowałem z synkiem po parku. Mamy swojego dęba, z którym oboje lubimy się tulić, ale tym razem podeszliśmy też do platana tureckiego obok (który ma już kilka uzdrowień na swoim koncie). Staliśmy pod nim przedwczoraj tak, że my z synkiem się tuliliśmy, ja lewą dłonią dotykałem kory, synek prawą. Poczułem arcymocny przepływ przez naszą trójkę, ale taki, że aż mi włosy stanęły dęba na głowie.
I nagle mój Gabryś mówi „Tato, ja to czuję, jak mi te energię przez nas przepływają. I czuję ciarki na ciele.”
A ja „WOW!!!” I opowiedziałem mu, że ja to samo poczułem! Potłumaczyłem trochę, co się wydarzyło, jak drzewka nas wspierają i pomagają w uzdrowieniach, w przepływach, ale wiem, że najważniejsze jest w jego przeżyciu.
Czujecie? Jaki potencjał mają nasze dzieci? I wystarczy być przy sobie, robić swoje i robić przestrzeń dla dzieci, pozwolić im na to doświadczenie.